Kto nigdy nie posiadał własnego
zwierzaka, nie wie, co to prawdziwa przyjaźń
i oddanie. Jedni miewają psy, inni chomiki. Polscy oficerowie
miewali nieco większych przyjaciół wśród zwierząt.
Mowa o koniach. Kto by ich
nie kochał...
Piotr Jaźwiński zafascynowany
wieloma historiami związanymi z tymi zwierzętami służącymi
w polskiej armii napisał książkę pt: „Oficerowie i konie.
Przyjaźń na śmierć i życie”, która wzbogacona została
licznymi przedwojennymi fotografiami np. z ćwiczeń
woltyżerskich lub konkursów skoków. Opowiedział w niej
sporo anegdot z okresu wojny, gdy doskwierał głód
tak samo zwierzętom jak i ludziom. Ciekawym wątkiem
jest też pozyskiwanie koni do pułków. Niektóre z nich
trafiały wraz z właścicielem, który był ochotnikiem, inne
były zdobyczne.
„Jako przykład
całkiem nieoficjalnego uzupełnienia w konie może służyć
wyczyn uł. Jaciaka w Gradyskach, który zameldował się
w szwadronie z 11 końmi uprowadzonymi w nocy,
po rozebraniu połowy ściany stodoły, gdzie stały konie
austriackiego pułku artylerii”.
Jerzy Roch-Miśkiewicz tak opisał
swego pierwszego rumaka:
„Było to zwierzę nieugięte
w pysku, uparte aż do tępoty, o jakiejś
niesłychanie rozwiniętej indywidualności, narzucającej jeźdźcowi
swą wolę w sposób po prostu przygniatający. Dobrze
jeszcze, że miała ta obmierzła szkapa na tyle
przyzwoitości, że trzymała się jadącego szwadronu,
nie wychylając się poza szyk ani o włos.
Gdyby nie to – Bóg raczy wiedzieć, dokąd
by mnie to konisko zawiozło.” Jak wynika
z wielu różnorodnych sprawozdań, konie są takimi samymi
indywidualistami jak ludzie. Ich zasługi niejednokrotnie bywały
tak samo doniosłe jak ludzkie. W londyńskim kościele
Saint Jude - on - the - Hill
została wmurowana tablica upamiętniająca konie zabite podczas
I Wojny Światowej.
Bez względu na to,
jak bardzo szkapa była układna czy uparta, wymagała
dokładnej pielęgnacji. Surowo przestrzegali tego przełożeni.
Tak to przedstawił autor: „Plutonowy Berent... zaczął się
na nas niemiłosiernie wydzierać: - Nie śmie tu być
żaden bajzel, żeby kostki wybijać z różnych paprochów,
a nie tylko z własnego konia. Tych co kombinują,
wsadzę do pierdla. Zrozumiano?!”
Książkę z czystym sumieniem
mogę polecić każdemu, kto chce się zająć hippiką
lub już to robi. Z tej publikacji można
się dowiedzieć wielu ciekawych spraw dotyczących tych mądrych
zwierząt. Między innymi na przykład tego, jak się
nimi opiekować i jaką mają psychikę, co jest
pomocne przy bezpiecznym zaprzyjaźnianiu się z nimi.
Na pewno z pozycją tą powinni zapoznać się
wszyscy, których fascynuje powieść wojenna. Przecież do niedawna
koń był nierozerwalnie z nią związany jako jedyny
środek transportu lądowego. Zwłaszcza polskie wojsko ma bogatą
historię powiązaną z końmi. Do dziś wspomina się
królewską husarię i śpiewa ułańskie piosenki.
Każdy Polak powinien poznać historię
swojego kraju, a opowieści kawalerzystów
Drugiej Rzeczpospolitej o koniach – swoich towarzyszach
broni, zrobią to w sposób przyjemny. Tak opowiedziana
historia zapadnie nawet dziecku głęboko w pamięć.